konfesjonał
Jako
(w miarę) praktykująca katoliczka nie raz czy dwa podchodziłam do sakramentu
pokuty. Nie jestem jednak pewna, czy moja mała ufność do osoby siedzącej w
konfesjonale jest spowodowana moją małą wiarą czy też wstydem. Dlatego teraz chciałabym
się otworzyć i wyrzucić z siebie to co mnie trapi, oczyścić sumienie.
Moja
filozofia życiowa (jeżeli takową posiadam, a podobno każdy ma własną) opiera
się na życiu w zgodzie ze sobą i czystym sumieniem. Nie wiem czy kiedykolwiek
zdołam osiągnąć w pełni czyste sumienie, natomiast wiem, że żyję zgodnie ze
sobą. Wiem jaka jestem, nie musi mi się to podobać, ale akceptuję siebie. Mam
wiele wad i kompleksów, straciłam wielu ludzi w moim życiu, na pewno dużo
przeszłam, wielu zawiodłam lub oszukałam. Ale staram się zauważać swoje błędy i
dążyć do bycia dobrym człowiekiem.
Bo
wydaje mi się, że złym nie jestem.
Najważniejsze dla mnie w życiu jest
szczęście, a raczej to co pomaga mi go w jakimś stopniu osiągnąć. Jest to na
pewno rodzina. Mam najlepszą rodzinę jaką mogłabym sobie wyobrazić. Niektórzy
odeszli, z niektórymi mam słaby kontakt, ale to właśnie z rodziną mam
najbliższy kontakt. To oni kochają mnie bezwarunkowo i choćby nie wiem co
pomagają. Szczęście pomagają mi też osiągnąć przyjaciele. Osoby, z którymi mogę
porozmawiać niezależnie od okoliczności. Kłócimy się, ale wracamy do siebie. W
tym momencie życia, w którym jestem, nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez
moich przyjaciół. Nie jesteśmy nierozłączni, tacy sami, nie jesteśmy jednym
organizmem, lecz żyjemy w symbiozie, równowadze. Umiemy wybaczać, pomagać,
kochać.
Ne
jestem idealna, wiem, że zawiodłam lub zaniedbałam moich bliskich nie raz nie
dwa i zawsze kończyło się to tym samym – smutkiem, żalem.
żałuję.
Jest
wiele rzeczy, których żałuję. Najbardziej są to chyba sytuacje, które
doprowadziły do tego,, że bliscy mi kiedyś ludzie ode mnie odeszli i odwrócili
się ode mnie całkowicie. Czasami nie umiem wyznaczyć widzialnej granicy między
tym co jest zabawne, a obraźliwe i wiele razy się na tym przejechałam. Za
każdym razem wspominam to z takim samym żalem i gniewem wobec siebie. Kocham
żyć z ludźmi w zgodzie, być lubianą i milutką, ale niekiedy ludzie odbierają
moje zachowania jako grubiańskie i niemiłe, w efekcie czego oboje na tym
cierpimy. Ja, bo tracę kolejną osobę, na której mniej lub bardziej mi zależało,
a drugi człowiek czuje się przeze mnie pokrzywdzony i obrażony.
Przepraszam
z całego serca każdego, kto kiedykolwiek tak się przeze mnie czuł. Każdego kogo
(nie)umyślnie obraziłam, upokorzyłam lub potraktowałam niesprawiedliwie.
Przepraszam, że byłam tak ohydną i okropną osobą.
żałuję
więcej
grzechów nie pamiętam, a przynajmniej na tę chwilę:)
Komentarze
Prześlij komentarz